Strumiłło: „Biblioteka Narodowa to dobry przykład odpowiedzialnego użytkownika architektury”
Z Janem Strumiłłą, autorem projektu wysepki rowerowej przy budynku Biblioteki Narodowej w al. Niepodległości rozmawia Jakub Jaskółowski.
Chcieliśmy na dzisiejsze otwarcie postawić dla pana fortepian na środku wysepki…
Świetny pomysł! Wciąż ćwiczę i rozwijam się w tym kierunku, granie daje mi dużo satysfakcji, więc być może w przyszłości taki występ będzie możliwy.
Kończy pan właśnie pobyt na stypendium w Oslo, wkrótce na stałe powróci pan do Warszawy. Podobają się panu rozwiązania proekologiczne Norwegów? M.in. w kwestii ograniczenia ruchu samochodowego w norweskiej stolicy?
Norwegowie przodują w działaniach mających na celu ochronę środowiska, m.in. od lat sukcesywnie przestawiają się na samochody elektryczne, ich właścicielom stworzono szereg udogodnień.
Jednocześnie, np. w Oslo, stosuje się dużo tanich i szybkich rozwiązań ułatwiających poruszanie się rowerem – np. malowanie ścieżek na ulicach, tam gdzie ma to sens i jest możliwe. Ale ukształtowanie geologiczne tego miasta i luźna zabudowa rozciągniętych peryferii generuje spore ograniczenia. To miasto trudniej przystosować dla rowerów niż Warszawę.
Czy może Pan przybliżyć kulisy powstania wyspy rowerowej przy BN?
Wyspa rowerowa rozpoczęła się od pomysłu dyrektora BN Tomasza Makowskiego, który zaproponował uczynienie z potrzebnych i praktycznych parkingów rowerowych czegoś wyjątkowego, specjalnego. Wskazał też lokalizację wyspy dla rowerów. My jedynie nadaliśmy formę przestrzenną temu założeniu. Intencje klienta były jasne – zamiast parkingu samochodowego obok gmachu biblioteki w al. Niepodległości ma pojawić się duża liczba stojaków rowerowych w jednym, eksponowanym miejscu. Projekt miał pasować do założenia architektonicznego biblioteki, co też się stało. Zaprojektowaliśmy stojaki, których forma jest ortogonalna, a kolor dopasowaliśmy do stolarki biblioteki. Szarość granitowych płyt pasuje do materiałów obecnych w otoczeniu biblioteki. Zarówno stojaki, jak i kamienie ułożono zgodnie z kierunkiem wyznaczonym przez stojący obok budynek. Nie ma więc wątpliwości, że jest to część założenia bibliotecznego.
Jesteśmy także zadowoleni, że wokół wysepki udało się postawić kamienne słupki, które zmieniają zupełnie formułę użytkowania tej pętli – nie będzie tu więcej parkowania samochodów ani rozjeżdżania trawnika. Co ważne, udał się nam tu recykling materiałów budowlanych – słupki zostały wykonane z granitowych krawężników zdemontowanych podczas przebudowy parkingu, znajdującego się obok biblioteki. Wykorzystanie bloków granitowych jako ograniczników wokół wysepki okazało się bardzo trafionym pomysłem, który podrzucił nam p. Artur Kucharski, inspektor nadzoru budowalnego BN. Dodatkowo, co podkreślił zaangażowany w prace architekt krajobrazu, to subtelne odgrodzenie wysepki będzie zbawienne dla stojących tam drzew, którym obecność samochodów bardzo szkodziła.
Trzeba podkreślić, że projekt tej wyspy rodził się pośród rozmów i konsultacji z wieloma osobami. To był długi dialog, dzięki któremu udało się wypracować koncepcje akceptowane przez wszystkich. Pozwoliło to na stworzenie obiektu harmonijnie połączonego z otoczeniem.
Stwierdził pan, że Biblioteka Narodowa stawia się w awangardzie ruchu na rzecz przestrzeni przyjaznej rowerzystom. A jak w tym kontekście wypada na tle Warszawy?
Warszawa ma ogromny potencjał, aby stać się rowerową stolicą Europy. Moim zdaniem to nieuchronnie nastąpi, pytanie tylko kiedy. Obecnie rowerową stolicą jest Kopenhaga, co wynika z wieloletniej polityki prowadzonej w tym kierunku. Natomiast Warszawa ma o wiele lepsze niż Kopenhaga warunki naturalne – miasto płaskie, o przyjemnym klimacie, z jedną skarpą nad Wisłą, posiadające mnóstwo terenów zielonych zarówno wewnątrz, jak i dookoła.
W stolicy mamy szerokie modernistyczne ulice z olbrzymią rezerwą przestrzeni, co prawda w tej chwili zajętej przez samochody, ale nie trzeba wielkich inwestycji, aby uczynić te miejsca bardziej przyjaznymi dla ruchu rowerowego. To kwestia woli podwyższenia opłat za parkowanie czy pobierania myta za wjazd do miasta. Należy też nieustannie rozwijać infrastrukturę rowerową i to się w tej chwili dzieje, czego wysepka rowerowa przy BN jest najlepszym przykładem. Warto nadmienić, że dyrekcja przyłączyła bibliotekę do istniejącej infrastruktury rowerowej w Warszawie z własnej inicjatywy. Tym samym biblioteka znalazła się w awangardzie instytucji, które promują ten zbawienny dla miasta trend. Zresztą przemawia za tym położenie budynku: wokół Pól Mokotowskich mieści się kilka kampusów uniwersyteckich: Akademii Medycznej, SGH, Politechniki, czyli występuje nagromadzenie zarówno użytkowników rowerów, jak i odbiorców oferty biblioteki.
Ten trend ma wsparcie w rosnącej świadomości ekologicznej społeczeństwa.
Rower i miasto to połączenie, z którym trudno polemizować. Próby podważenia zalet rozwiązań prorowerowych nie mają logicznego uzasadnienia. Ale dla społeczności to nie będzie łatwa zmiana. Istnieje opór społeczny, gdyż wiele osób, zwłaszcza mieszkających na dalekich przedmieściach, zorganizowało swoje życie wokół samochodu.
Jednak moim zdaniem będzie rosła presja na lobby samochodowe wraz ze wzrostem świadomości zanieczyszczeń. Argumentem przekonującym będzie m.in. jakość powietrza i miliardy złotych, które co roku wydajemy na leczenie ciężkich chorób układu oddechowego. Polska ma koszmarne statystyki, jeżeli chodzi o jakość powietrza. W Warszawie odpowiadają za to głównie samochody, co paradoksalnie udowodnił pożar Mostu Łazienkowskiego – kiedy wyłączono go z ruchu samochodowego, jakość powietrza w Warszawie znacząco się poprawiła.
Niestety Warszawa jest ofiarą przeterminowanej filozofii komunikacyjnej, zgodnie z którą aby rozładowywać korki, należy poszerzać ulice. Tymczasem prawo Lewisa-Mogridge’a mówi, że im większa przepustowość, tym chętniej ludzie korzystają z dróg i tym bardziej się one zakorkowują. Widać to na przykładach miast amerykańskich. Trudno się dziwić warszawskim rowerzystom, że wybierają do jazdy chodnik, mając za alternatywę czteropasmową ulicę, po której samochody pędzą nierzadko sto kilometrów na godzinę.
Dyrektor BN Tomasz Makowski, realizując wizję Biblioteki Narodowej jako miejsca otwartego , pragnie głębszej integracji biblioteki z Polem Mokotowskim. Jak Pan sądzi, jak stworzenie wyspy rowerowej wpłynie na otwarcie biblioteki na tę ważną dla Warszawy przestrzeń zieleni?
Wydaje mi się, że budynek BN jest częścią parku. Istnieją co prawda pewne oczywiste bariery architektoniczne, ale nie stanowią one zasadniczej przeszkody w harmonijnym współistnieniu tego obiektu z otoczeniem. Jeżeli mowa o otwarciu biblioteki na Pole Mokotowskie i potencjale BN, to przede wszystkim jest to potencjał społeczny. Ludzie powinni identyfikować bibliotekę jako miejsce atrakcyjne, do którego warto przyjść i spędzić w nim czas. Klucz do otwarcia na Pole Mokotowskie nie leży w przemianie fizycznej, nie chodzi o przebudowanie tego gmachu, ale o zmianę wizerunku. Temu właśnie najlepiej służy otwarcie nowego parkingu rowerowego. Biblioteka Narodowa wysyła jasny sygnał, że udostępnia infrastrukturę dla rowerzystów. Tym działaniem komunikuje się z użytkownikami nie tylko na poziomie fizycznym, lecz także wizerunkowym. Głównymi odbiorcami tej infrastruktury będą korzystający z biblioteki studenci i wykładowcy. To wszystko wpisuje się w część bardzo ambitnej przemiany poprawy jakości doświadczenia użytkownika w bibliotece, stworzenia z niej miejsca, do którego przychodzi się nie tylko po to, by wypożyczyć książkę, ale żeby np. napić się kawy albo po prostu spędzić czas.
Temu również ma służyć projekt przemiany czytelń. Był pan sędzią w konkursie na projekt odnowy, który wygrało Konior Studio.
To prawda, byłem sędzią w tym konkursie. Jego owoce będą stanowić logiczną kontynuację zmian zapoczątkowanych wcześniej. Oprócz stojaków rowerowych w BN zaszły inne pozytywne zmiany. Jedną z pierwszych była rewitalizacja bibliotecznego bistro – to było bardzo odczuwalne. Obecnie jest to miejsce, do którego ludzie chcą przychodzić i korzystać z jego usług, co wcześniej nie było takie oczywiste.
To była renowacja, która nadała pewien ton procesowi przemiany biblioteki, szanująca oryginalny projekt i zachowująca pierwotne założenia przestrzenne, niestarająca się przekształcać tego miejsca w sposób negujący jego oryginalny charakter.
Przypadek Biblioteki Narodowej jest o tyle ciekawy, że przy postępującej modernizacji gmachu obecny jest architekt oryginalnego budynku Stanisław Fijałkowski. Jest w tym szlachetność, że instytucja publiczna tak pieczołowicie dba o zachowanie praw architekta do pierwotnej koncepcji, jednocześnie nie ignorując potrzeb wprowadzenia koniecznych zmian.
Dzięki temu biblioteka staje się znakomitym przykładem odpowiedzialnego użytkownika architektury, który stara się zachować to, co ma, zarazem dostosowując się do aktualnych potrzeb. Jest to o tyle trudną sztuką, że budynek biblioteki swoją wielkością znacznie przerasta typowy gmach użyteczności publicznej i sam ten fakt generuje ogromną skalę skomplikowania procesu zmiany, zarówno od strony organizacyjnej, jak i technicznej.
W pewien sposób znalazło to odbicie w procesie powstawania rowerowej wysepki, która przecież nie pojawiła się z dnia na dzień. Jest ona efektem długiego planowania, rozmów i korekt, dzięki którym mamy projekt architektonicznie dopasowany i dobrze skrojony na potrzeby użytkowników.