Prasa polska wobec stanowiska Anglii i Francji we wrześniu 1939 roku
Agresja niemiecka na Polskę 1 września 1939 roku z całą pewnością nie była zaskoczeniem dla polskiej opinii publicznej. Rosnące od marca 1939 roku napięcie w relacjach polsko-niemieckich, spowodowane żądaniami Hitlera wobec Warszawy, szeroko analizowała polska prasa, która w Polsce międzywojennej stanowiła podstawowe źródło informacji i opinii o wydarzeniach. Już od lata doniesienia i refleksje pojawiające się w gazetach tworzyły klimat, w którym wybuch wojny wydawał się wysoce prawdopodobny. Jak zauważa wielu przedwrześniowych komentatorów, atmosfera zbliżającego się kataklizmu była właściwie powszechnie wyczuwalna.
Informacja o przekroczeniu przez Wehrmacht polskich granic 1 września, ze względu na długi cykl druku, nie znalazła się w porannych numerach najważniejszych dzienników. Wiele zamieszczonych w nich artykułów kontynuowało wcześniejsze rozważania dotyczące możliwości działań „frontu pokoju” w celu skutecznego przeciwstawienia się Hitlerowi. Dopiero popołudniowe wydania przyniosły wiadomość o niemieckiej inwazji i zamieściły orędzie prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego o rozpoczęciu wojny. Na stronach gazet ukazały się także pierwsze doniesienia o poczynaniach sojuszników Polski na wieść o niemieckiej inwazji. Ten temat okazał się, obok doniesień o walkach armii polskiej z Wehrmachtem i reakcjach społecznych na agresję, jednym z głównych wątków omawianych na łamach prasy.
Już w pierwszych artykułach po niemieckiej agresji, ukazujących się w najważniejszych dziennikach, ich autorzy z daleko idącą ufnością omawiali inicjatywy podejmowane przez Anglię i Francję. Szczególną uwagę zwracano na te poczynania, które świadczyły o natychmiastowej gotowości przyjścia Polsce z pomocą i przygotowaniach do rozpoczęcia działań wojennych. Stąd też gazety drukowały informacje o skierowanym do Hitlera ultimatum angielsko-francuskim i rozpoczęciu powszechnej mobilizacji we Francji czy też tworzeniu gabinetu wojennego w Anglii. Dużo miejsca poświecono zwłaszcza oświadczeniu premiera Chamberlaina, zapowiadającemu wypełnienie przez Wielką Brytanię zobowiązań sojuszniczych wobec Polski w przypadku niewycofania z jej granic wojsk niemieckich.
3 września popołudniowe numery prasy polskiej entuzjastycznie poinformowały swoich czytelników o przystąpieniu Wielkiej Brytanii i Francji do wojny. W podobnym tonie wiadomość tę przekazywały także ukazujące się następnego dnia wydania poranne. Dziennik „Czas – 7 wieczór” na pierwszej stronie opublikował radiowe wystąpienie Chamberlaina, w którym premier Zjednoczonego Królestwa odpowiedzialnością za wybuch wojny obciążał politykę Hitlera. Wedle przytoczonych słów angielskiego polityka „nie ma żadnych widoków, aby ten człowiek zechciał kiedykolwiek wyrzec się stosowania siły w celu przeprowadzenia swej woli. Może powstrzymać go jedynie siła i my wraz z Francją, wypełniając dzisiaj nasze zobowiązania, idziemy z pomocą Polsce, która tak mężnie przeciwstawia się temu podłemu i niesprowokowanemu atakowi na jej naród”. Dzień później gazety opublikowały exposé premiera Daladiera do Francuzów, w którym wyjaśniał on, że „Przeciwstawiając się najbardziej przerażającej tyranii i czyniąc zadość danemu słowu, WALCZYMY W OBRONIE NASZEJ ZIEMI, NASZYCH OGNISK I NASZEJ WOLNOŚCI”. Dlatego „Sprawa Francji jest równoznaczna ze sprawą sprawiedliwości. Jest ona własnością wszystkich państw pokojowych i wolnych. (…) Przystąpiliśmy do wojny, ponieważ została nam narzucona”.
Obok informowania o wypowiedzeniu wojny III Rzeszy przez Francję i Wielką Brytanię, gazety donosiły także o radosnych demonstracjach, jakie odbyły się z tej okazji pod ambasadami sojuszników w Warszawie oraz w centralnych punktach najważniejszych miast Polski. Większość gazet zamieściła także teksty mów wygłoszonych przez ambasadora Hendersona i ministra Becka do zgromadzonych manifestantów. Natomiast ukazujący się w języku polskim dziennik żydowski „Nasz Przegląd” podkreślał, że w patriotycznym zgromadzeniu pod ambasadą brytyjską w stolicy licznie wzięła udział ludność żydowska.
Włączenie się do wojny Wielkiej Brytanii i Francji wraz z ich imperiami spowodowało, że w polskiej prasie pojawiły się liczne artykuły, w których autorzy dokonywali zestawienia potencjałów Niemiec i występujących przeciwko agresorowi sojuszników. Można przypuszczać, że celem tych publikacji miało być utwierdzenie czytelników w przekonaniu, że połączone zasoby materialne i wojskowe zapewnią przeciwnikom Hitlera szybkie zwycięstwo. Jeden z takich felietonów ukazał się w – przygotowanym do druku jeszcze przed wybuchem wojny – numerze krakowskiego „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” pod tytułem 1:14! i 1:5. Jego autor, odnosząc się lekceważąco do Hitlera, przekonywał: „Pod względem obszaru blok odporu jest blisko 14 razy większy od bloku napastniczego, który jest raczej małym bloczkiem. (…) Również bardzo niekorzystnie przedstawia się stosunek ludnościowy. Dzięki niewyczerpanym rezerwom ludzkim Wielkiej Brytanji i Francji na jednego napastnika wypada pięciu, którzy go będą unicestwiać! Wystarczyłby zaś zupełnie jeden”. Zasoby militarne walczących stron porównywano nawet wówczas, gdy sytuacja na frontach przedstawiała się bardzo niekorzystnie dla Polski. „Wieczór Warszawski”, powołując się na amerykańskie pismo „Times”, 18 września na pierwszej stronie zamieścił artykuł zestawiający siły zbrojne Niemiec i państw sojuszniczych. Z zaprezentowanych wyliczeń wynikało, że III Rzesza ustępuje im zarówno pod względem liczby dywizji: 94 do 163, jak i jakości wyszkolenia żołnierzy.
Po 3 września podkreślano natomiast fakt niezwłocznego przyłączenia się do działań wojennych dominiów brytyjskich: Australii, Nowej Zelandii, Kanady i Afryki Południowej. W prasie zamieszczano też doniesienia o pozytywnym nastawieniu do antyhitlerowskiej polityki Anglii mieszkańców Indii, Bliskiego Wschodu oraz Afryki. Ciekawie w tym kontekście wyglądał artykuł, który pojawiał się 12 września w „Kurjerze Wileńskim”. Według doniesień gazety w ostatnich dniach na wniosek Agencji Żydowskiej rozpoczęło się formowanie pod auspicjami władz brytyjskich stutysięcznej armii żydowskiej w Palestynie. Przy okazji autor notatki wyraził także nadzieję, że żołnierze powstającej armii będą skorzy spełnić obowiązek wobec swego rodzinnego kraju.
Jednak nie tylko potęga materialna miała zapewnić sukces przeciwnikom III Rzeszy. Równie istotny był fakt, że po ich stronie znajdowała się przewaga moralna. Jak pisał 5 września na łamach „Kurjera Warszawskiego” Jerzy Rogowicz: „Francja i Anglia (…) stwierdziły wobec świata, że stają czynnie na straży jego bytu, wzięły na siebie rolę wykonawców sprawiedliwości, która musi rządzić ludzkością. Dwa te mocarstwa, reprezentujące największą siłę oddaną prawu człowieka i narodów (…) reprezentują w wojnie, która się zaczęła – ludzkość”. Dlatego też toczony przez oba kraje oraz Polskę bój „to nie wojna dwuch [!] powaśnionych stron, lecz walka o uśmierzenie mąciciela życia ludzkości, to twarda represja wobec tego, kto zburzyć chciał porządek życia międzyludzkiego”. W dalszej części artykułu jego autor przewidywał, że rozpoczęta wojna przekształci się wkrótce w konflikt europejski, ponieważ mocarstwa Koalicji będą walczyć nie tylko o swoje interesy, lecz o „ład życia całej Europy, a w szczególności sąsiadów III Rzeszy”. Również publicysta „Expressu Porannego” w opublikowanym dzień wcześniej artykule Dzień tryumfu dowodził, że Polska i jej sojusznicy tworzą „potężny front wolności, którego siła leży nie tylko w nieporównanej potędze militarnej, ale również i w ideach, dla których ten front powstał”.
W pierwszych dniach po przystąpieniu do wojny Wielkiej Brytanii i Francji wiele miejsca w polskiej prasie poświęcono sprawie zatopienia 3 września przez niemiecki okręt podwodny transatlantyku „Athenia”. Wydarzenie to najczęściej porównywano do storpedowania w 1917 roku parowca „Lusitania”. Ponieważ na statku znajdowało się kilkuset obywateli amerykańskich, niektórzy komentatorzy liczyli na ostrą antyniemiecką reakcję władz Stanów Zjednoczonych i aktywne wsparcie przeciwników Hitlera przez rząd prezydenta Roosevelta.
Z biegiem czasu zasadniczy przekaz dotyczący zachodnich aliantów kształtowany był przez wiadomości poświęcone ich działaniom militarnym oraz sukcesom na polach bitewnych. Już 4 września ukazujący się w Wilnie „Głos Narodowy” donosił o huraganowym ataku armii francuskiej na linię Zygfryda i bombardowaniach miast niemieckich przez samoloty sojusznicze. Nieco oględniej sytuację na zachodnim froncie przedstawiał tego dnia „Ilustrowany Kuryer Codzienny”, w którym wspomniano jedynie o „potężnych atakach lotniczych” przeprowadzonych przez francuskie i brytyjskie eskadry na fabryki niemieckie. Według gazety miały one wywołać panikę na obszarze całych Niemiec.
W kolejnych dniach polska prasa przynosiła coraz więcej „pewnych” informacji o etapach ofensywy francusko-angielskiej na Zachodzie. Jeśli chodzi o poczynania lotnictwa, to gazety regularnie pisały o atakach kierowanych przeciwko wybranym celom przemysłowym oraz niemieckim portom wojennym w Wilhelmshaven i Brunsbuettel. Popołudniówka „Dobry Wieczór! Kurjer Czerwony” 6 września informowała o wielkim bombardowaniu miast niemieckich, przeprowadzonym dzień wcześniej przez 600 bombowców RAF-u. Jeszcze bardziej sensacyjne przekazy znalazły się na łamach polskich dzienników następnego dnia. Oto bowiem, według przywoływanych „źródeł belgijskich”, sojusznicze eskadry bombowe: brytyjska, francuska i polska przeprowadziły skoordynowany atak na stolicę III Rzeszy. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem, a biorący w niej udział lotnicy nie ponieśli żadnych strat własnych. W niektórych dziennikach donoszono także o akcji propagandowej prowadzonej nad północnymi Niemcami przez samoloty alianckie i zrzuceniu przez nie kilku milionów antynazistowskich ulotek. Sporo miejsca w ukazujących się we wrześniu gazetach zajmowały również przekazy relacjonujące poczynania brytyjskiej marynarki. Autorzy tych tekstów nie tylko opisywali kolejne sukcesy Royal Navy, ale przekonywali swych czytelników, że dzięki błyskawicznemu przejęciu przez okręty brytyjskie kontroli nad morzami Niemcy zostały poddane skutecznej blokadzie, co w najbliższej przyszłości spowoduje załamanie ich gospodarki i niemożność prowadzenia działań wojennych. W gazetach pojawiały się też doniesienia o operacjach floty brytyjskiej na Bałtyku w pobliżu polskiego wybrzeża oraz jej współdziałaniu z okrętami RP.
Jednak najwięcej miejsca w przekazach prasowych poświęconych aktywności wojskowej zachodnich sojuszników zajmowały wiadomości traktujące o działaniach ofensywnych prowadzonych przez francuską armię na terenie III Rzeszy. W pierwszych dwóch tygodniach trwania wojny regularnie informowano o kolejnych natarciach sił sojuszniczych i klęskach niemieckich na froncie zachodnim. Już 6 września pojawiły się w wielu gazetach doniesienia o przełamaniu niemieckiej obrony na linii Zygfryda. Krakowski „Czas – 7 wieczór” pisał nie tylko o zwycięskiej francuskiej ofensywie, ale też podkreślał, że wojska III Republiki były owacyjnie witane przez niemiecką ludność na opanowanych obszarach. O przełamaniu pierwszej linii Zygfryda na całej długości donosił 9 września na pierwszej stronie „Ilustrowany Kuryer Codzienny”. Efektem tej operacji miała być ewakuacja części sił niemieckich z Polski. Natomiast następnego dnia „Dobry Wieczór! Kurjer Czerwony” zawiadamiał o masach „czołgów automatycznych” użytych przez armię francuską w ofensywie na Niemcy. W jej wyniku władze III Rzeszy miały nakazać ewakuację wielu miast oraz rozpocząć wycofywanie wielu dywizji Wehrmachtu z frontu wschodniego na zachodni. Nieco bardziej sceptyczny wobec poczynań alianckich był „Kurjer Warszawski”, który 8 września informował, że „wojska francuskie, operujące między Mozelą a Renem, posuwają się wolno, lecz systematycznie w głąb Rzeszy, wypierając wojska niemieckie z zajętych stanowisk”. Jednak i ten dziennik dwa dni później – powołując się na komunikat Naczelnego Dowództwa Wojsk Sprzymierzonych – ogłaszał, że niemiecki front nad Renem został przerwany, a zwycięskie jednostki szykują się do marszu na Berlin. Optymistycznie poczynania armii francuskiej opisywał także wileński „Głos Narodowy”. Według zamieszczonej informacji jej oddziały nie tylko zajęły 1275 km2 obszaru III Rzeszy, ale i zmusiły Hitlera do przerzucania wojsk na front zachodni. W tym samym tonie działania na Zachodzie omawiał 13 września „Kurjer Wileński”. Autorzy pierwszostronicowego artykułu Taran angielsko-francuski niszczy linię Zygfryda pisali o zażartych walkach i kolejnych sukcesach armii francuskiej w Zagłębiu Saary. W gazecie można było również przeczytać o przybyciu na pierwszą linię frontu jednostek brytyjskich, przygotowaniach do generalnej ofensywy, a także o rozbudowie sił francuskich, które wedle przewidywań prasy francuskiej miały niebawem przekroczyć 6 milionów żołnierzy.
Wraz z przedłużaniem się wojny i ulegającą pogorszeniu sytuacją militarną wojsk polskich wiadomości o sukcesach aliantów na froncie zachodnim stawały się nieco bardziej oględne. 12 września, już po domknięciu się niemieckiego pierścienia wokół Warszawy, „Polska Zbrojna” informowała o marszu, choć powolnym, wojsk francuskich w głąb Rzeszy. Owym działaniom miały towarzyszyć bombardowania niemieckich dróg, linii kolejowych i węzłów komunikacyjnych. Zamieszczoną relację uzupełniał dołączony na pierwszej stronie gazety rozkaz naczelnego wodza wojsk francuskich generała Gamelina: „Żołnierze! Pierwszy okres operacyj został zakończony. Nieprzyjaciel jest w odwrocie. Rozkazuję: naprzód wszystkimi siłami z hasłem niech żyje Polska, na ustach. Niech żyje Polska! Niech żyje Francja! Niech żyje Wielka Brytania!”.
Pod koniec trzeciego tygodnia kampanii wrześniowej w sprawie pomocy aliantów oficjalnie wypowiedział się Stefan Starzyński, prezydent oblężonej stolicy Polski. W apelu radiowym, przedrukowanym przez stołeczne dzienniki, zapytywał on rządy Wielkiej Brytanii i Francji o termin ofensywy, która mogłaby odciążyć obronę Warszawy. „Kurjer Warszawski”, komentując wystąpienie Starzyńskiego, podkreślał jednak, że nie należy postrzegać zapytania jako efektu „jakiegoś wyczerpania”, ale skutek „wewnętrznego przełamania się duchowego żołnierza i ludności cywilnej, które należy całą siłą i od zewnątrz podtrzymywać”.
W tej sytuacji nic dziwnego, że w połowie września w prasie zaczęły pojawiać się teksty, tłumaczące czytelnikom powody braku znaczącego przełomu na froncie zachodnim. 17 września komentator popołudniówki „Dobry wieczór! Kurjer Czerwony” dowodził, że „Gen. Gamelin działa z namysłem, ostrożnie unikając lekkomyślnych posunięć. W myśl jego zarządzeń, Francuzi zabezpieczają zdobyte pozycje, tak, by ich żaden kontratak nie zepchnął z zajętej linii”. Niemniej „Wojska niemieckie w popłochu wycofują się”. Podobnie poczynania armii francuskiej oceniał pięć dni później „Czas – 7 wieczór”, który ostrożność sojuszników starał się wytłumaczyć doświadczeniami wyniesionymi z czasów I wojny światowej w walkach na linii Hindenburga i planowaniem operacji przeciwko Niemcom w sposób „niezwykle systematyczny i obliczony na daleką metę”. W tym kontekście „Polska Zbrojna” przywoływała przemówienie premiera Francji Daladiera wygłoszone po wizytacji wojsk na froncie. Francuski przywódca docenił w nim postawę szeregowych oraz celowość działań dowódców, którzy unikając błędów wojny światowej nie zabiegają o „efektowne wyczyny”. Znacznie dalej w tej kwestii posunął się „Express Poranny”. W numerze, który ukazał się 23 września – powołując się na zachodnie komunikaty – wskazywał, że wojna rozstrzygnie się nie na polach bitew, ale na zapleczu gospodarczym. Pierwszy krok w tym kierunku został już zrobiony, ponieważ Royal Navy zaprowadziła blokadę morską Niemiec.
Ostatnie doniesienia w prasie polskiej dotyczące działań aliantów na zachodnim froncie pojawiły się w warszawskich gazetach 24 września. Informowano w nich o zmaganiach, które toczyły się między Renem i Mozelą. Jednak według zamieszczonych przekazów wojska obu stron głównie trudnią się umacnianiem i obroną małych fortyfikacji oraz prowadzeniem działań rozpoznawczych. Okolicznością niezmiernie pozytywną miał być natomiast fakt, iż linia frontu przebiegała po raz pierwszy od czasów Napoleona na terytorium Niemiec.
Wątkiem dość często występującym na stronach polskiej prasy wrześniowej, szczególnie od połowy miesiąca, była kwestia pomocy materialnej i tej kierowanej do ludzi, która jakoby trafiała do Polski z Zachodu. Już 9 września „Ilustrowany Kuryer Codzienny” w artykule Stalowe ptaki angielskie spłynęły Polsce na pomoc donosił o przybyciu 500 bombowców brytyjskich mających wesprzeć polską armię. W związku z tym w numerze zamieszczona została swego rodzaju instrukcja ułatwiająca rozpoznanie sojuszniczych samolotów. Także ukazujący się we Lwowie „Dziennik Polski” informował o docierającym z Francji i Anglii sprzęcie lotniczym i pancernym oraz o przyznanej Polsce przez Wielką Brytanię pożyczce wojennej na dalsze zakupy. Jeszcze bardziej sensacyjne wiadomości zamieścił tydzień później „Czas – 7 wieczór”. Wedle popołudniówki od pewnego czasu polskie lotnictwo miała wspierać liczna grupa pilotów brytyjskich i francuskich.
Po 17 września sprawą, która niezwykle emocjonalnie absorbowała polską opinię publiczną, była radziecka inwazja na Polskę i wynikające z tego kroku reakcje mocarstw zachodnich. Gazety starały się jak najszerzej zaprezentować opinie polityków brytyjskich i francuskich odnoszące się do tej kwestii. 19 września „Kurjer Warszawski” opublikował wiadomość o oficjalnych protestach rządów angielskiego i francuskiego wobec władz radzieckich w związku z wkroczeniem Armii Czerwonej na terytorium Polski. Według przekazów prasowych oba państwa miały zagrozić, że w wypadku pozostawania sił radzieckich na terytorium Rzeczypospolitej uznają, iż znalazły się w stanie wojny z ZSRR. Natomiast socjalistyczny „Robotnik” informował tego samego dnia o proteście brytyjskiej Partii Pracy i Francuskiej Partii Socjalistycznej skierowanym do radzieckiego kierownictwa. Apel obu organizacji zawierał ostrzegawczą deklarację: „Jeżeli nie przerwiecie niezwłocznie posuwania się w głąb Polski, będziemy Was traktowali tak samo, jak traktujemy Hitlera”. Dzień później lwowski Dziennik Polski przytoczył na pierwszej stronie wystąpienie przywódcy francuskich socjalistów Leona Bluma, w którym uznał on zmagania Polski z Niemcami za walkę toczoną w imieniu całego świata, w tym także świata pracy. Dlatego, zdaniem polityka, siły broniące Polski muszą walczyć o jej istnienie i całkowite przywrócenie granic wbrew działaniom Niemiec i ZSRR.
Wobec groźby opanowania całego terytorium Polski przez agresorów w ukazujących się jeszcze polskich gazetach pojawiły się słowa przywódców Anglii i Francji, w których zapowiadali oni walkę o jej pełną odbudowę. 20 września „Dziennik Polski” przytoczył wystąpienie premiera Daladiera, który zapewniał, że Francja i Anglia nie spoczną „pokąd ostatni żołnierz obcy nie opuści granic Rzeczypospolitej”. Podobne w treści przemówienie szefa rządu brytyjskiego Chamberlaina ukazało się 21 września między innymi w „Wieczorze Warszawskim”. Redakcja zwróciła uwagę na hołd oddany walczącej Polsce oraz oświadczenie, „iż jakkolwiek pomoc Anglii i Francji dla Polski nie mogła jeszcze wyrazić się w dość realny sposób, tym niemniej obydwa państwa nie spoczną, dopóki Polska nie zostanie znowu wolna i odbudowana. I nie ma tak wielkiej ofiary, której Anglia wraz z swoimi dominiami nie byłaby gotowa ponieść w tym celu”.
Ostatnim głosem zachodnich państw, odnotowanym przez polską prasę we wrześniu 1939 roku, był – opublikowany 29 września w warszawskiej „Gazecie Wspólnej” – komunikat radia BBC z poprzedniego dnia. Znalazły się w nim słowa mówiące o kapitulacji polskiej stolicy „po 22 dniach bohaterskiej walki przeciwko przygniatającej przemocy i brutalnym metodom wroga”. Czytelnicy jednodniówki mogli także poznać opinię brytyjskiej stacji, która oznajmiała, że „Obrona Warszawy przejdzie do historii świata”, a „Anglia ze smutkiem przyjęła wiadomość o upadku i z bólem odczuła niemożność niesienia tak koniecznej pomocy”. Na koniec jednak radiostacja londyńska zapowiadała, „że walka trwa i że Anglia i Francja w walce z Niemcami raz jeszcze zdecydują los Polski”.
Symptomatyczna w tym kontekście była ostatnia audycja Polskiego Radia z 30 września, podczas której jego pracownicy pożegnali się ze słuchaczami. Wszystkich odbiorców oraz walczących nadal żołnierzy w języku polskim pozdrowił Józef Małgorzewski, po angielsku –Jeremi Przybora, a po francusku – Maria Stpiczyńska.
Autor: dr Romuald Rydz