Nagroda Literacka im. Marka Nowakowskiego 2020
Kapituła Nagrody Literackiej imienia Marka Nowakowskiego w 2020 roku przyznała nagrodę Marcie Kwaśnickiej, autorce zbioru opowiadań Pomyłka.
– Za sztukę wyrafinowanej, literackiej analizy tożsamości człowieka, odnawiającą najlepszą tradycję prozy psychologicznej. Za kunsztowną opowieść w formie narracyjnych miniatur, poszerzającą formułę opowiadania o nowe możliwości gatunkowe, a także za stworzenie oryginalnego portretu młodego pokolenia dojrzewającego w niepodległej Polsce. – czytamy w uzasadnieniu werdyktu jury w składzie: Maciej Urbanowski (przewodniczący), Włodzimierz Bolecki, Wojciech Chmielewski, Janusz Drzewucki, Irena Makarewicz, Krzysztof Masłoń i Mateusz Matyszkowicz.
Marta Kwaśnicka to pisarka, krytyczka i redaktorka. Autorka trzech książek literackich: Krew z mlekiem, Jadwiga i Pomyłka. Za pierwszą z wymienionych zdobyła Nagrodę Literacką Identitas i Nagrodę Literacką Czterech Kolumn, była też nominowana do Nagrody im. Józefa Mackiewicza. Za Jadwigę zdobyła Nagrodę Literacką „Skrzydła Dedala”.
Swoje teksty publikowała w „The Tablet”, „Christianitas”, „Nowym Napisie”, „Arcanach”, „Pressjach” czy „Kontextach”. W latach 2011–2017 wykładała historię kultury na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie.
Nagroda Literacka imienia Marka Nowakowskiego
Biblioteka Narodowa ustanowiła nagrodę w roku 2017, trzy lata po śmierci pisarza. Mottem są słowa Marka Nowakowskiego „Nie jesteśmy znikąd”. Jest nadawana za opowiadanie lub cykl opowiadań charakteryzujących się niekonwencjonalnością sądów, odwagą i precyzją myśli oraz pięknem słowa. Jej cechą szczególną jest docenienie małej formy, bardzo wymagającej pisarsko.
Laureatów rokrocznie wyłania jury powołane przez dyrektora Biblioteki Narodowej w porozumieniu z wdową po pisarzu, panią Jolantą Nowakowską. Laureat otrzymuje statuetkę, zaprojektowaną przez prof. Macieja Aleksandrowicza, list gratulacyjny i nagrodę pieniężną, której fundatorem jest Biblioteka Narodowa ze środków przekazanych przez International Paper, mecenasa Nagrody.
Marek Nowakowski – wybitny prozaik, pełen szacunku dla słowa, obdarzony nadzwyczajnym słuchem językowym mistrz opowiadania, publicysta o wielkiej społecznej wrażliwości, miłośnik kotów i warszawskich ulic, znawca ludzi zamieszkujących zakamarki. Pisarz przekazał Bibliotece Narodowej znaczną część swego archiwum w 2012 roku.
Marek Nowakowski zmarł 16 maja 2014 roku.
Laudacja Pomyłki Marty Kwaśnickiej napisana przez przewodniczącego jury prof. Macieja Urbanowskiego
Miniony rok był bardzo udany dla polskiej nowelistyki. Świetne zbiory opowiadań wydali znani Państwu laureaci poprzednich edycji Nagrody im. Marka Nowakowskiego: Wojciech Chmielewski oraz Paweł Sołtys. Podobać się musiały też tomy Maćka Bielawskiego Jana Polkowskiego czy Jakuba Michalczeni. Wielu czytelników zaintrygował Mniszek Andrzeja Horubały. Interesującym zjawiskiem były udane nowelistyczne debiuty pisarek: Aleksandry Majdzińskiej, Joanny Burgiełł i Joanna Rudniańskiej.
Nas, jurorów Nagrody im. Marka Nowakowskiego najbardziej jednak zachwyciła Pomyłka Marty Kwaśnickiej. Zachwyciła i zarazem zaskoczyła. Zaskoczyła chociażby z tego prostego powodu, iż Martę Kwaśnicką wielu z nas kojarzyło przede wszystkim jako znakomitą, nagradzaną, tłumaczoną na język obce eseistkę. Myślę tu o zbiorze szkiców o literaturze i kulturze Krew z mlekiem oraz o eseistycznej biografii polskiej królowej, żonie Władysława Jagiełły Jadwiga. Książki te dowodziły ogromnej i nieoczywistej erudycji pisarki, niezwykłej wyobraźni, pozwalającej swobodnie podróżować po kulturze polskiej i europejskiej minionych epok, a wreszcie precyzji myślenia oraz subtelności stylu. Nic jednak nie wskazywało, iż Kwaśnicką zainteresuje forma mniej pojemna, jaką jest opowiadanie. Owszem, bardziej wnikliwi czytelnicy prasy literackiej mogli przeczytać kilka lat temu dwa krótkie opowiadania drukowane na łamach „Toposu” i „Arcanów”, ale chyba niewielu z nas spodziewało się tak obszernego i tak ciekawego zbioru opowiadań, jakim jest ogłoszona w zeszłym roku Pomyłka.
Tom ten zaskakuje jednak czymś jeszcze. Reklamowany jest przez wydawcę jako zbiór opowiadań, co potwierdza w krótkim Posłowiu sama pisarka, zawiera rzeczywiście trzynaście utworów o rozmaitej objętości – najkrótsze, jak Telefon czy Pat, liczą zaledwie 10 stron, najdłuższe – Lawa i Triumf – mają stron 50 i więcej. Każdy z tych utworów tworzy osobną całość i tak też można go czytać. Kwaśnicka, a raczej narratorka jej opowiadań snuje zwykle swoją opowieść wokół pewnego banalnego z pozoru wydarzenia z przeszłości. Może być nim gra w szachy z londyńskim bukinistą w oczekiwaniu na autobus do Polski, może nim być wizyta u okulisty albo rodzinne przyjęcie z okazji urodzin. Często istotną rolę odgrywa w owych opowieściach jakiś przedmiot: telefon w utworze otwierającym Pomyłkę, butelka po wódce w Moskiewskiej, stare pianino w Ignazu, czy tytułowa Winda. Każdy z tych utworów dąży do pewnego dyskretnego morału, jakby był w swej istocie rodzajem przypowieści, ale też niemal każdy realizuje nieco inną odmianę nowelistyki. Zamykający tom Owoc to quasi-biblijny apokryf, Moskiewska przypomina obyczajowy obrazek satyryczny, Szmaciarz to klasyczna nowela, zaś Lawa oraz Triumf balansują między autoportretem, wspomnieniem a esejem.
Każdy z tych utworów stanowi odrębną całość a jednocześnie każdy łączy z pozostałymi. Współtworzy pewną całość, jest elementem misternie skomponowanej opowieści zbudowanej z 13 nowelistycznych fragmentów. Decyduje o tym, po pierwsze, fakt, iż w każdym z opowiadań Kwaśnickiej mamy to czynienia z tym samym pierwszoosobowym narratorem, a raczej narratorką, która jest zarazem w większości wypadków główną bohaterką. To młoda kobieta, która opowiada o najważniejszych – jak się domyślamy – epizodach z jej życia, rozpamiętuje je, komentuje, analizuje, a zarazem porządkuje, co – po drugie – nadaje Pomyłce pewien chronologiczny i zarazem jakby powieściowy ład.
Czy bohaterka Pomyłki to Marta Kwaśnicka? Czy nagrodzona przez nas książka to autobiografia nowelistyczna? Autorka we wspomnianym Posłowiu przestrzega przed taką – czy raczej: tylko taką – lekturą. Pisze: „[…] w literaturze, niezależnie, czy jest ona autobiograficzna czy nie, zawsze najważniejszy jest świat i to, jak wpływa na autora. Pomyłka to zatem nie tyle opowieść o mnie, ile historia przedstawiciela pewnego pokolenia, człowieka urodzonego nie w porę, niewystarczająco ustosunkowanego, zmuszonego zająć stanowisko wobec całego szeregu rozczarowań”.
Jedno nie wyklucza drugiego i można czytać Pomyłkę jako utajoną, zawoalowaną autobiografię Kwaśnickiej i zarazem jako próbę pokoleniowego portretu. Jako nowelistyczną wersję „straconych złudzeń”, a zarazem „pamiętnik okresu dojrzewania”. Trochę też jako „pamiętnik artysty z czasów młodości”, „spowiedź dziecięcia wieku” i do tego opowieść o „samotnym pokoleniu”.
Czynię szereg aluzji do klasycznych dzieł literackich, bo też sama bohaterka Pomyłki jest świadoma, że snute przez nią historie w jakimś stopniu są repetycją doświadczeń opowiedzianych już przez – na przykład – Balzaka czy Stendhala. Pogłosem historii o nadwrażliwych i utalentowanych „nerwowcach” i „prowincjuszach”, Julianach Sorelach, którzy zderzają się z bezwzględnością świata, tracąc dziecięca naiwność, ponosząc kolejne klęski, albo ginąc, albo kapitulując, albo emigrując…
Tę klasyczną opowieść Kwaśnicka snuje jednak w sposób formalnie oryginalny, każąc nam przy tym – co nie jest znowuż tak częste – patrzeć na nią oczyma kobiety. A wreszcie uwspółcześnia ów schemat o „nerwowcach” walczących z nowoczesnymi panami Homais: nasyca go aktualiami, prześwietla refleksją, w której uwidacznia się duchowy wymiar rekonstruowanej historii o bezdomnym pokoleniu.
Nie ma tu zresztą tak nieznośnej u rówieśników Kwaśnickiej i jej braci starszych literackiej archeologii, tego nostalgicznego „szpejarstwa”, owej przegadanej już, ckliwej czułości, każącej wzdychać do lodów bambino albo lalek Barbi. Owszem, bohaterka Kwaśnickiej potrafi z precyzją realisty opisać ebonitowy telefon czy PRL-owską windę, ale bardziej ciekawi ją pokoleniowy „los”, a więc niematerialny, nawet metafizyczny wymiar generacyjnej utraty złudzeń.
Wpisane w ów generacyjny los będą więc nie tylko życie na kredyt i na „śmieciówkach”, kolejne przeprowadzki, na emigracji, poczucie bezdomności, bezradności, klęski czy zerwania z historią. „Wyglądało to tak, jakby w 13 roku zerwał się jakiś sznur, a nawleczone na niego koraliki rozsypały się na wszystkie strony”, to odkrycie bohaterki Ignaza. Ale doświadcza ona także zwątpienia w Boga, pyta o zło, o tożsamość, o miłość i sens sztuki, no i – co szczególnie ważne dla bohaterki Pomyłki – o miejsce kobiety w męskim świecie. Nie na wszystkie pytania padną tu odpowiedzi, ale cała ta opowieść zmierza do nieoczywistego, chciałoby się rzec „męskiego”, happy endu. Do zgody na własny los, do afirmacji bycia „stąd” i do bycia tym, kim się jest. Tytułowa „pomyłka” jest w kontekście całej książki Marty Kwaśnickiej ambiwalentna. Może jest tą „pomyłką” sama bohaterka i życie jej pokolenia, ale może to też ocena pewnej wyjściowej postawy wobec świata, którą weryfikuje zamykająca tom przypowieść o drzewie figowym i o cierpliwości, jaką wymaga oczekiwanie na jego owoc…
Jeden z naszych jurorów kilkakrotnie w czasie obrad i tuż po ich zakończeniu określił książkę Kwaśnickiej mianem „uroczej”. Wyczułem w tym określeniu, może nietrafnie, rodzaj złośliwej, może nawet nieco protekcjonalnej ironii. „Urocza”, a więc pełna wdzięku, jakby ładniutka, może zbyt – przesłodzona. Ale Pomyłka taka nie jest – sporo tu goryczy, nie ma jakiegoś wdzięczenia się. Gdy bohaterka Kwaśnickiej chce mówić o sprawach najgłębiej intymnych – ukrywa się, niczym Gustaw Herling-Grudziński, za „maską” renesansowej poetki Vittori Colonny lub hiszpańskiego eseisty Azorína. To prawda – obca Kwaśnickiej jest dosadność, fizjologia, a już zwłaszcza wulgarność. Jej styl cechuje nie tyle elegancja – „elegancja stylu to zdecydowanie za mało”, pisze przecież za Azorínem bohaterka Pomyłki – co precyzja i skupiona uważność. „Tylko człowiek kochający drugą osobę jest całkowicie na niej skupiony. Wyczuwa jej potrzeby, chce jej sprawić radość, jest uważny” – czytamy w Lawie. Tak – proza Kwaśnickiej jest urocza, ale w tym sensie, że wyrasta z zauroczenia światem, że ze skupieniem go obserwuje i analizuje.
No dobrze, a jak to ma się do Marka Nowakowskiego, ktoś zapyta? Odpowiadam, a raczej powtarzam: nagradzamy autorów i – jak dzisiaj – autorki wybitnych, ciekawych, oryginalnych opowiadań, a nie naśladowców czy – tym bardziej – epigonów naszego Patrona.
Nieoceniony Janusz Drzewucki zwrócił zresztą uwagę na fakt, iż w prozie Nowakowskiego istotny był nurt wspomnieniowy i autobiograficzny. Myślę nie tylko o autobiografii literackiej Pióro, ale też o znakomitych Powidokach, czy – wydanym w roku 1987 – Portrecie artysty z czasu dojrzałości.
Kwaśnicka – jak Nowakowski – jest też pisarką świetnie opisującą miasto, a raczej miasta. W dwu utworach z Pomyłki wraca sugestywnie, ale też słodko-gorzko portretowana Warszawa. W innych znajdziemy też ładnie kreślone pejzaże Krakowa, Rzymu, a nawet Londynu. Ostatecznie bohaterka wybiera Kraków, co mnie osobiście oczywiście cieszy, ale też chyba nie zmartwiłoby zbytnio naszego Patrona.
Najbardziej, a może najoczywiściej „nowakowski” jest w nagrodzonej książce Szmaciarz, poruszająca, lapidarnie skreślona opowieść o budzącym lęk i obrzydzenie pasażerów krakowskiego tramwaju zbieraczu puszek, który wykrzykuje jakąś niejasną, a przy tym dramatyczną historię swego złamanego przez zdradę peerelowskiego życia.
„Nowakowska” jest także Moskiewska, w której sportretowano polską prowincję, żyjąca w cieniu przeszłości, niepewną siebie, na poły śmieszną, na poły straszną w swych spiskowych wizjach świata.
„Nowakowska” jest ostatecznie cała Pomyłka z jej próbą zrozumienia pokolenia „ludzi zbędnych”, tego, co prowadziło je na margines rzeczywistości, i tego, iż ów margines nie zawsze jest równoznaczny z klęską. Czasem – bywa miejscem największych zwycięstw.
Zacząłem od uwagi, że Pomyłka nas zaskoczyła. Od dłuższego czasu chyba też wyjaśniałem, dlaczego nas zachwyciła.
Serdecznie Pani gratuluję wyróżnienia.